Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego wydała już dwa komunikaty w sprawie tekstu GP o inwigilacji Prezydenta RP. W oświadczeniu przesłanym wczoraj do Polskiej Agencji Prasowej ABW koryguje nieścisłości, które analitycy tej instytucji wyszukali w tekście Doroty Kani. Że Prezydenta nie inwigilowali, a informowali, że Kania bazę nazwała nie tak, jak funkcjonariusze, tylko inaczej, że Prezydent nie używał BlackBerry, a czegoś innego oraz że nie nikt nigdy nie analizował sytuacji prawnej w Polsce po ewentualnej śmierci Prezydenta oraz większości dowódców, a nawet jeśli to ABW takich analiz nie sporządzała.
Nikt słowem jednak nie wspomina czy faktycznie wewnątrz ABW ktoś wprowadzał zmiany w którejkolwiek z baz danych posługując się do tego celu kartami identyfikacyjnymi należącymi do funkcjonariuszy, których akurat w nocy nie było w budynku przy Rakowieckiej. Chętnie zapoznałbym się z "uzupełnieniem" tego wątku. Jeśli bowiem faktycznie ktoś pozwolił sobie na wprowadzenie nazwiska urzędującego prezydenta do systemu komputerowego najpotężniejszej polskiej służby w taki sposób, i nie zostało to wykryte następnego dnia przez samą służbę, to mamy do czynienia albo z sytuacją w której Agencja nie panuje nad własnymi działaniami, albo bierze udział w opisywanym procederze. To dość mroczna alternatywa.
Jak fachowo zinterpretować taką sytuację, wiedząc z perspektywy czasu, że Prezydent zginął w niewyjaśnionych okolicznościach? Nie wiem. Ale wiem, że każda z tych sytuacji ma swoją kwalifikację prawną. Osobiście jedną z tych możliwość dopisuję do listy puzzli, które układają się w obrazek znany z głośnych za oceanem spraw: Watergate, czy zabójstw braci Kennedych.
O anonimowych funkcjonariuszach w obu tych sprawach możecie dowiedzieć się więcej w dwóch filmach dostępnych na Youtube:
1) The Watergate:
2) The Men Who Killed Kennedy:
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment